
Mój pies jest moim oczkiem w głowie. Do tego stopnia go uwielbiam, że pozwalam mu na wszystko. Nie mogłam na przykład odmawiać mu jedzenia i mimo, że dostawał swoje, to wyciągał ode mnie to, co akurat jadłam. Czasami dawałam mu się ugiąć i podarowałam mu kawałek mojej kanapki, czy makaronu. Wiem, że robiłam źle, ale takie oczka robił i tak uroczo na mnie patrzył.
Pies i jego ulubione smakołyki
Długo nie musiałam czekać, bo do następnej wizyty u weterynarza, aby dowiedzieć się, że z psem jest coś nie tak. Chodziłam z nim do weterynarza raz na rok, na szczepienie przeciwko wściekliźnie. Doktor stwierdził, że pies zdecydowanie za dużo waży i przez to, jeżeli dalej będzie utrzymywał taką wagę, może zacząć chorować. Powiedział, że muszę zmienić jego żywienie. Wtedy wpadła mi w oko karma dla psa marki taste of the wild, która była specjalnego przeznaczenia żywieniowego dla psów, które są na diecie. Miała obniżoną zawartość kalorii, więc uznałam, że będzie idealna. To moja wina, że dopuściłam, żeby mój pies tak przytył i naraził jego zdrowie. Dlatego teraz muszę zrobić wszystko, żeby pomóc mu wyzdrowieć. Niestety, nadal pies prosił o jedzenie ciągle. Jego nową karmę zjadał od razu. Aż zaczynał machać ogonem, gdy tylko wyciągałam ją z lodówki, bo kojarzył, że to coś dobrego i że zaraz się naje. Miałam ciężkie dni przed sobą, bo bałam się przy nim jeść, żeby nic ode mnie nie wymusił i żebym się nie złamała i mu nie dała. Jednak po kilku dniach już jakoś zaczęłam dawać sobie radę.
Po jakimś czasie, psu skurczył się żołądek i w zupełności zaczęła wystarczać mu nowa karma. Bardzo mu smakowała, co było widać po jego zachowaniu. Do tego stopnia, że zapomniał o jedzeniu przeznaczonym dla ludzi i w końcu zaczął tracić na wadze i wyglądał o wiele lepiej.